Królestwo Niebieskie (Kingdom of Heaven), pierwsze skojarzenie - radość. Jednak nie w tym wypadku… Film powstały w 2005 roku, opisuje chyba najstraszniejsze wydarzenia wczesnego średniowiecza- czas między II a III krucjatą. Jerozolima odbita została z rąk muzułmanów i tworzą się zręby państwowości, jednak nowe państwo jest uzależnione od realiów i gry politycznej rozgrywającej się w Europie.
Akcja
filmu rozpoczyna się w 1186 roku wtedy to do głównego bohatera Baliana z Ibelinu (Orlando Bloom) przyjeżdża tatuś!!! W zasadzie to jest synem Godfrey z Ibelinu (Liam
Neeson), a żeby było jeszcze śmieszniej i zabawniej jest on owocem zdrady. Ot i
taki mały rycerski skok w bok. No, ale syn idzie za ojcem skuszony możliwością
odkupienia samobójczej śmierci swojej żony. Lecz ojciec umiera i to Balian
zostaje spadkobiercą Ibelinu, krainy położonej niedaleko Ziemi Świętej. Stopniowo
zdobywa zaufanie i szacunek prawie wszystkich, jakby nie liczyć „ geniuszy” z
zakonu templariuszy. No, ale oni zawsze mieli swój mały wyimaginowany świat… Na
ich czele stał Gwidon de Lusignan (Marton Csokas), jegomość z Francji, którego
generalnie głównym celem było krytykowanie i obrażanie wszystkiego, co nie
odpowiadało jego „wysokiemu francuskiemu urodzeniu”. Tak czy owak kretyn,
jakich w tamtych czasach było pełno.
Podczas
jednego z posiłków Bailan poznaje 2 kluczowe postacie- Króla Jerozolimskiego-
Baldwina IV Trędowatego (Edward Norton), fakt - geniusz wojskowy, ale chory na
trąd. Długo nie pożył, acz był piekielnie inteligentny. Poznaje także piękną
siostrę króla - Sybillę Jerozolimską (Eva Green). Nie wiem, co ta kobieta ma w oczach,
ale jak ją tylko widzę mam ciary… autentycznie. Oczywiście się zakochują, tak nawiasem Sybilla po śmierci brata zostaje królową Jerozolimy.
Bailan
jedynym słowem miał parcie na szkło. A żeby było jeszcze zabawniej mamy jeszcze
muzułmanów i ich przywódcę Saladyna (Ghassan Massoud), araba, który chce odbić
Jerozolimę, czyli jednym słowem kolejny koleś z typu: ,,ja mieć armia”, ,,ja atakować”. No dobra… czepiam się, no ale
ile można się tłuc o to samo?
Przechodziło to miasto z rąk do rąk, oszaleć można...
Bailan, błędny rycerz, staje w obronie miasta i
początkowo daje rade!!!! Kowal ( z zawodu) dzielnie broni miasto, lecz
postanawia je oddać. Nie jest głupi (chociaż czasem na takiego wygląda…) i prosi
Saladyna o oszczędzenie mieszkańców i rycerzy. Arab się zgadza i wszyscy są ,,happy”!
Cała słodka historia kończy się tym, że Balian i Sybilla wracają do jego
wypasionej kuźni i żyją. Jednak nadchodzą wojska Ryszarda Lwie Serce (angole) i pytają samego Baliana o niego.
A tan POKEMON( inaczej się nie da tego kretyństwa nazwać) ukrywa swą tożsamość!
Królestwo niebieskie? Podstawowe
pytanie w tym filmie. Nie ma go powszechnie, ale jest w każdym z ludzi (tak
twierdzi błędny rycerz Bailan). Tak czy owak film fenomenalny! Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie wyłapałem
żadnych błędów historycznych. Jak wiecie, jestem uczulony na nie :)
Godne
polecenie dzieło. Nadal ogląda się Go z
zainteresowaniem i zapewniam... nie możesz tego przeoczyć!





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz