Translate

czwartek, 7 sierpnia 2014

Demony siedzą w piekle, ale czy aby na pewno?


Piekło chce Go, Niebo nie weźmie, Ziemia potrzebuje… Tak można określić w kilku słowach kim jest John Constantine, tytułowa postać filmu ,,Constantine".





Film został nakręcony w 2005 roku. W główniej roli Johna został obsadzony Keanu Reeves, bliżej znany z roli Neo w „Matrix”.

Najprościej mówiąc John jest świeckim egzorcystą!!! 
Tak, nie okłamuję Was… Zajmuje się wypędzaniem demonów z opętanych ludzi. To dość parszywe zajęcie, bowiem ciemne moce rzucają biednym człowiekiem po ścianach, topią, w zasadzie nie są dla niego zbyt delikatne. No cóż...Bywa.

 

Historia rozpoczyna się od dość dziwnego sposobu wypędzenia demona z ciała dziewczynki. John, bowiem chce go zamknąć w… lustrze. Idąc dalej mamy oczywiście śmierć. Jedna z sióstr bliźniaczek, która znajdowała się w szpitalu psychiatrycznym popełnia samobójstwo, a tuż przed skokiem z dachu budynku woła właśnie John Constantina. A on, jako bohater typu… mam cały świat gdzieś, bo co mnie żywi obchodzą, jak mam cała wesoła zgrają nieumarłych, demonów i innych ciekawych „ stworzonek” do poznania. Wobec tego ignoruje sprawę tej dziewczyny. Lecz okazuje się, że to daje początek czegoś na zasadzie apokalipsy. Pół-człowiek, pół-demon, wysłannik Lucyfera na ziemi, kombinuje, w jaki sposób sprowadzić synka diabła Mamona na ludzki świat… Bo ten dzieciak ma chęć zawładnąć ziemią. Ach, taki kaprys…   




Tyle pozytywnych informacji… No, ale John nie byłby sobą, gdyby nie chciał dokopać i Lucyferowi i Mamonowi, ale także wszystkim, którzy staną mu na drodze. Właśnie niespodziewanie okazuje się, że jednym z głównych ogniw tej demonicznej operacji jest… archanioł Gabriel (tak nawiasem, chciałem powiedzieć, że to była KOBIETA). Gabryś fanatycznie owładnięty chęcią pomocy Bogu ( tak, to nie żart) chciał zbawić ludzkość, sprowadzając syna Lucyfera. Ach tak logika. 

Jak zawsze wszystko kończy się dobrze i świat dzięki Johnowi jest bezpieczny. No ale nie to mnie zainteresowało. John prezentuje sobą inny rodzaj humoru. Przesiąknięty sarkazmem, drwinami z podstawowych rzeczy i wierzeń. Wybór aktora- Keanu Reeves’a- w mojej opinii genialny. On ma naturalną tendencje do posiadania wszystkiego i wszystkich gdzieś. Taki ,,olewczy” styl życia. Aż można pozazdrościć…






Film mimo swoich lat ciekawi za każdym razem na nowo, za każdym razem zwraca się uwagę na coś innego. Ale tak czy owak dość specyficzne poczucie humoru daje tę nieprawdopodobną możliwość kochania tego filmu, bądź nienawidzenia Go. Najlepiej oceńcie sami!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz